Peru i Chile, najwięksi producenci miedzi na świecie, ograniczają wydobycie. Szwajcarska firma Glencore ogłosiła w styczniu tego roku, że zawiesza działalność swojej kopalni miedzi w Peru
Warto zauważyć, że najwięksi producenci opon zlecają część swojej produkcji chińskim fabrykom, tak jak dzieje się praktycznie w każdej branży: elektronicznej, wyposażenia wnętrz itp. Tamtejsi producenci korzystają więc z technologii liderów branży, a jakość opon nie jest kwestią miejsca produkcji, lecz przestrzegania
W roku ubiegłym polscy sadownicy dostarczyli świeże jabłka do 76 krajów świata. Największymi odbiorcami były: Białoruś, której udział w całości polskiego eksportu jabłek wyniósł 22,6 proc. (nasi wschodni sąsiedzi zakupili ponad 220 tys. ton za 55,4 mln euro), Egipt – 13,2 proc. (128,5 tys. ton, 47,5 mln euro) i Kazachstan – 8,5 proc. (ok. 83 tys. ton, 22,9 mln euro).
K.Biskupska) Targi IAA Transportation 2022 były dla producentów naczep, przyczep i stosowanych w nich komponentów okazją do zaprezentowania rozwiązań, które zapewniają redukcję emisji CO2 z zestawów przegubowych przez połączenie cyfryzacji, automatyzacji, zrównoważonego rozwoju i elektryfikacji. Oprócz pokazanych na targach IAA
Redakcja. Polska pozostaje jednym z największych producentów drobiu na świecie. Krajowa Izba Drobiu i Pasz opublikowała analizę, z której wynika jasno, że z ponad 2 milionami ton wyprodukowanego mięsa drobiowego zajmujemy wysoką pozycję na świecie. W 2016 roku wyprodukowano na świecie 89 i pół miliona ton mięsa drobiowego.
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. W naszym nowym rankingu Największych Polskich Prywatnych Inwestorów za Granicą wyceniamy wartość aktywów ulokowanych poza Polską i należących do największych rodzimych przedsiębiorstw. Nie uwzględniamy więc tego, co spółki zarabiają na działalności eksportowej prowadzonej z Polski. 1. LPP (wiodący właściciel: Marek Piechocki, wartość aktywów zagranicznych: 6,8 mld zł) To w niewielkiej stolicy Estonii Marek Piechocki zaczął międzynarodową eskapadę, która doprowadziła LPP do stworzenia niemal tysiąca salonów sprzedaży w całej Europie. Więcej: LPP - od Tallina do Londynu 2. Synthos (Michał Sołowow, 4,1 mld zł) Synthos, a właściwie już jego starsza wersja, czyli FC Dwory, bardzo szybko zdecydował się na biznesowe manewry na międzynarodowym rynku. Ale dla Michała Sołowowa to jedyna ścieżka rozwoju. Więcej: Synthos - zadziałała wielka chemia 3. Asseco (Adam Góral, 3 mld zł) W polskim biznesie nie ma bardziej globalnego przedsiębiorcy niż Adam Góral. Jego Asseco, szósta grupa IT w Europie, 83 proc. zysków zbiera za granicą. Więcej: Asseco - firma, która przejmuje 4. Polpharma (Jerzy Starak, 2939 mln zł) Polpharma to jedyna polska firma farmaceutyczna, która może mówić o międzynarodowym sukcesie. Nie weszła na bogate rynki Europy Zachodniej i USA, ale wybrała drogę na Wschód. Była to zresztą naturalna kolej rzeczy, konsekwencja pójścia w produkcję generyków. Taki model najlepiej sprawdza się na mniej zamożnych rynkach, dlatego planując ekspansję, Jerzy Starak przede wszystkim myślał o rynkach wschodnich. Zaczął od współpracy z tamtejszymi producentami leków. Już w roku 2007 ruszył między innymi do Kazachstanu i Rosji. Tu jako partnera znalazł sobie jedną z pięciu najważniejszych rodzimych firm farmaceutycznych Akrihin, producenta ponad 150 leków z najważniejszych grup terapeutycznych – takich jak kardiologia, diabetologia, leki przeciwgruźlicze. Za firmę generującą 60 mln dolarów przychodów zapłacił dużo (70-procentowy pakiet kontrolny kosztował 120 mln dolarów), ale potencjał biznesowy był spory, co Jerzy Starak udowodnił, zwielokrotniając przychody, a przede wszystkim zyski firmy. Z raportu za 2017 rok wynika, że Akrihin sprzedał leki za ponad 800 milionów złotych, a do tego przyniósł 124 mln zł EBIT. Pod względem dochodów biznes jest więc porównywalny do również należącej do grupy Jerzego Staraka warszawskiej Polfy, która przynosi 133 mln zł EBIT rocznie (polska spółka działa jednak na wyższej marży, bo jej przychody w 2018 roku sięgnęły 554 mln). Na Rosji Jerzy Starak się jednak nie zatrzymał. W 2009 roku otworzył przedstawicielstwa w Azerbejdżanie i Uzbekistanie, a w roku 2011 przejął też kazachską firmę Chimpharm, znaną bardziej z handlowej nazwy Santo. To największy rodzimy producent leków, chociaż trzeba brać pod uwagę, że jego rynek jest ośmiokrotnie mniejszy od rosyjskiego. 5. Kruk (Piotr Krupa, 2641 mln zł) Kruk to ewenement, jeśli chodzi o polskie przedsiębiorstwa. Spółka, która nie dość, że połowę swojego biznesu umieściła za granicą (zatrudnia tam 43 proc. ludzi, realizuje 49 proc. przychodów i utrzymuje 55 proc. portfela wierzytelności), to właściwie większość tego Piotr Krupa, założyciel Kruka, zrobił organicznie. Zaczęło się od Rumunii (w 2007 roku), później przyszedł czas na Czechy i Słowację (2011) i wreszcie zaczął się rozwój na rynkach zachodnich, próba w Niemczech (2014), a potem czas na Hiszpanię i Włochy (2015). Nie każda eskapada na kolejny rynek była od razu strzałem w dziesiątkę. O szczęściu Piotr Krupa mógł mówić właściwie tylko w Rumunii. Pojawił się tam praktycznie w przeddzień kryzysu, który przymusił banki do sprzedawania portfeli długów. Tak dobrze nie było już w Czechach i na Słowacji, gdzie Krupa za bardzo zdał się na lokalnych menedżerów. W efekcie po roku cały biznes musiał stawiać od nowa. Zupełnie inaczej niż w Niemczech, jedynym rynku, na którym musiał dać krok wstecz. Wiedziony zapewnieniami, że podobnie jak wcześniej w Polsce czy Rumunii banki zaczną masowo sprzedawać portfele długów, zbudował tu cały swój oddział. Nie udało się jednak pozyskać wierzytelności dużej wartości i zbudować odpowiedniej wyporności, musiał go więc zlikwidować. Spektakularnego sukcesu wciąż brakuje mu też w Hiszpanii i we Włoszech, gdzie sam proces windykowania okazał się trudniejszy niż w Polsce. Zobacz więcej: Piotr Krupa mówi o ekspansji zagranicznej - Gramy w Lidze Mistrzów 6. TZMO (Jarosław Józefowicz, 1767 mln zł) Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych – jedna z największych polskich firm prywatnych znana jest obecnie na 80 rynkach całego świata, a sprzedaż zagraniczna przynosi jej ponad 2,6 mld zł przychodów w skali roku. Pierwsze kontakty międzynarodowe TZMO zdobywały jeszcze w czasach PRL. Już w latach 60. toruńskie produkty trafiały do Wietnamu. Jednak ekspansja zagraniczna – we współczesnym rozumieniu – mogła się rozpocząć naturalnie dopiero po roku 1989. Pierwszą zagraniczną spółkę TZMO utworzyły w 1996 r. na Węgrzech. W ciągu siedmiu kolejnych lat zakończyły się inwestycje w Rosji i na Ukrainie. Wybudowane tam fabryki otworzyły firmie drogę ku rynkom wschodnim. Jednak prawdziwym krokiem milowym było wkroczenie do Indii. Gdy w 2005 r. TZMO powołały tam spółkę, zyskały ponad miliard potencjalnych nabywców dla swoich produktów. Fabryki, które spółka ulokowała w stanie Tamil Nadu, pozostają największą polską inwestycją prywatną na terenie Indii. Ekspansja była obarczona dużym ryzykiem, ale opłaciło się – do dziś TZMO zaopatrują ten olbrzymi rynek w podpaski Bella i pieluchy Seni. Po zdobyciu doświadczenia na rynkach wschodnich przyszedł czas na ekspansję w przeciwnym kierunku. W roku 2012 TZMO przekroczyły Atlantyk i uruchomiły spółkę w Stanach Zjednoczonych. Przez kolejne lata firma rozrastała się coraz prężniej i dziś TZMO to 54 spółki rozsiane po 17 krajach całego świata, które zatrudniają ponad 7 tys. pracowników. 7. CCC (Dariusz Miłek, 1749 mln zł) Nasz rodzimy gigant obuwniczy jest dziś obecny na ponad 20 rynkach europejskich, a od zeszłego roku na Bliskim Wschodzie. Działalność w branży Dariusz Miłek rozpoczynał w latach 90. od prowadzenia małej firmy obuwniczej. W ciągu dekady przedsięwzięcie ewoluowało, by na przełomie wieków przekształcić się w CCC. W 2004 r. firma była już na tyle rozwinięta, by móc myśleć o ekspansji zagranicznej. Wybór padł wtedy na Czechy. Jednak dopiero w roku 2012 sieć uruchomiła sklepy na Słowacji i Węgrzech, a w ciągu 12 kolejnych miesięcy rozprzestrzeniła się na Niemcy, Austrię i Chorwację. Wkroczyła też do krajów bałtyckich, na Bałkany i do Rosji. Postępująca ekspansja nie uszła uwagi inwestorów. W latach 2012–2015 akcje CCC urosły niemal czterokrotnie – do 190 zł za udział. Przełomowym momentem było jednak wykupienie w 2016 roku większościowego udziału w e-obuwie. Za lidera polskiego rynku e-commerce CCC zapłaciło niemal 130 milionów złotych, jednak nowym kanałem sprzedaży sieć Miłka nie tylko umocniła pozycję na znanych już sobie rynkach, ale też utorowała sobie drogę na zachód Europy, do Hiszpanii, Francji i Włoch. Za pośrednictwem e-obuwie klienci mają dostęp nie tylko do marek własnych CCC (np. Lasocki), ale także do obuwia największych światowych producentów, jak Nike, Converse czy Tommy Hilfiger. Ekspansji CCC nie można jednak uznać za nieprzerwane pasmo sukcesów. Obok wielu rynków, które były strzałem w dziesiątkę, problemem okazał się rynek niemiecki. Tamtejsze sklepy miały kłopoty z rentownością, co skłoniło Miłka do rewizji stosowanego dotychczas modelu ekspansji. Rezultatem przemyśleń była całkowita sprzedaż CCC Germany pod koniec ubiegłego roku niemieckiemu potentatowi obuwniczemu HR Group, przy jednoczesnym nabyciu w nim 30-proc. pakietu akcji. W niespotykany dla siebie sposób CCC wkroczyło w roku 2018 na rynek szwajcarski. Firma Miłka kupiła za 10 milionów franków 70 proc. udziałów w helweckiej Karl Vögele AG, drugiej największej w Szwajcarii firmie obuwniczej. CCC zyskało tym samym rozpoznawalną i zorganizowaną markę, wraz z jej ponad 200 sklepami gotowymi do działania na najwyższych obrotach. Od zeszłego roku firma działa także na rynkach bliskowschodnich. Tam – w odróżnieniu od Szwajcarii – salony funkcjonują pod szyldem CCC. 8. Maspex (Krzysztof Pawiński, 1575 mln zł) W ciągu niemal 30 lat obecności na rynku firma bardzo konsekwentnie prowadzona przez Krzysztofa Pawińskiego przeprowadziła 19 akwizycji, w tym 11 za granicą (gdzie grupa notuje już 1,5 mld zł przychodów). Na zagraniczne zakupy ruszył w 2004 roku – przejął wówczas część firmy Walmark, która na czeskim i słowackim rynku sprzedawała soki pod marką Relax, a także węgierski Olympos. Zakupy nad Dunajem przeciągnął na kolejny rok, kiedy do tego zestawu dobrał Apentę, jedną z najstarszych marek wody mineralnej na tym rynku, oraz Plusssz Vitamin. W 2005 roku zapuścił się dalej, kupując bułgarskiego producenta soków Queen’s. Firma Pawińskiego kształtuje nie tylko nasz, ale wręcz cały środkowoeuropejski rynek – jego soki Relax są w Czechach najważniejszą rynkową marką, podobnie jak Queen’s w Bułgarii. Stąd o Maspeksie niektórzy mówią, że to nasz regionalny Nestlé. A koncern wciąż pracuje na swoją renomę. Ostatnie, zakończone sukcesem przejęcie, to kupno bułgarskiej wody mineralnej Velingrad (w 2017 roku), a rok wcześniej do swojej grupy Krzysztof Pawiński dołączył Rio Bucovina – wicelidera na rynku wody w Rumunii. Ostatnie lata to jednak już próby dokonania operacji na znacznie większej skali – kupna lokalnej części biznesu browarów SABMillera oraz tegoroczna, warta aż miliard euro, oferta na Continental Foods, właściciela zachodnioeuropejskich marek produktów instant, takich jak Liebig we Francji i Erasco w Niemczech. Sam Krzysztof Pawiński mówi, że to próby przeprowadzenia „przejęcia transformacyjnego”, które wyniosłoby Maspex na zupełnie inny poziom – tak jak kupno Polkomtelu zmieniło Polsat. Zobacz też: Najwięksi polscy eksporterzy 9. Docplanner (Mariusz Gralewski, 1500 mln zł) DocPlanner to jeden z największych na świecie serwisów on-line do umawiania wizyt lekarskich. Jego historia sięga roku 2007. Wtedy to powstał portal który służył jednak wyłącznie do gromadzenia opinii pacjentów o lekarzach. Sytuacja zmieniła się, gdy w 2012 roku markę wykupił Mariusz Gralewski. Szybko zorientował się, że na polskim rynku brakuje serwisu umożliwiającego umawianie wizyt za pośrednictwem internetu. Tak zrodził się pomysł na nową strategię firmy. Model cyfrowej platformy usług medycznych okazał się strzałem w dziesiątkę. W ciągu pół roku liczba odwiedzających ZnanegoLekarza zwiększyła się z 300 tys. do miliona w skali miesiąca. Platforma zdobywała coraz większe zaufanie wśród polskich pacjentów i lekarzy, aż w końcu zaczęto się zastanawiać nad ekspansją zagraniczną. Rodzimy zaczął przekształcać się w globalnego DocPlannera. Wkrótce wokół biznesu Mariusza Gralewskiego zaczęli się kręcić zainteresowani inwestorzy. Od grudnia 2012 roku DocPlanner pozyskał od nich łącznie 130 mln euro. Rozwój marki wspierali Goldman Sachs Private Capital Investing oraz londyński fundusz private equity One Peak Partners. W ramach ostatniej rundy inwestycyjnej, która miała miejsce w tym roku, DocPlanner pozyskał aż 80 mln euro. Z tak solidnym zapleczem finansowym polska platforma medyczna mogła zacząć podbijać świat. W ciągu siedmiu lat stała się liderem na kilku dużych rynkach – przede wszystkim we Włoszech, w Hiszpanii, Turcji, Meksyku i Brazylii. Częścią strategii DocPlannera są także akwizycje. Dotychczas firma wykupiła trzy konkurencyjne marki: turecki Eniyihekim (2014), hiszpańską Doctoralię (2016) oraz włoskie Tuo Tempo (2019). Dziś na DocPlannerze można znaleźć przeszło 2 miliony profili lekarzy z 15 krajów świata, co przekłada się na 1,5 mln wizyt umawianych każdego miesiąca. 10. Cersanit (Michał Sołowow, 1143 mln zł) Wielkie inwestycje i otwieranie kolejnych rynków w Cersanicie przypadło na pierwszą dekadę XXI wieku. Ekspansję produkcyjną zaczął od Ukrainy, gdzie w Nowogrodzie podjął się budowy pierwszej zagranicznej fabryki – budżet tylko pierwszego etapu inwestycji wynosił około 99 mln euro. W większości została ona sfinansowana dzięki niemal 81 mln euro pożyczki z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz jego konsorcjantów. EBOR objął też 15-proc. pakiet akcji. Sprawy nabrały tempa w roku 2006, kiedy za relatywnie niewielkie pieniądze przejął rumuński Romanceram (za 77 proc. akcji zapłacił 2,3 mln euro), a już rok później przeprowadził ogromną transakcję na rynku rosyjskim. Za 43,5 mln euro Michał Sołowow przejął grupę aż pięciu zakładów – Avtis, Zolotoy Iris, Tiles Trading, Lira Trade oraz Frianovo Ceramic Factory. Wtedy od razu zaczęła się wielka rozbudowa mocy produkcyjnych. W 2008 roku wystartował drugi etap inwestycji na Ukrainie (koszt około 40 mln euro), w Rosji na rozbudowę zaplecza przede wszystkim Liry Cersanit postanowił wydać 20 mln euro, a do tego kupił w rumuńskim regionie Bacău grunt pod nowy zakład, którego koszt budowy oszacował wówczas na 240 mln zł. Postęp na najważniejszych frontach był więc znaczący. Już w 2009 roku Cersanit opanował czwartą część ukraińskiego rynku ceramiki sanitarnej, co dało mu pozycję wicelidera. Niewiele gorzej poradził sobie w płytkach, zdobywając 10-proc. udział w sprzedaży glazury i terakoty w Rosji. To zapewniło mu miejsce w pierwszej czwórce największych graczy. Ale wtedy rozpoczął się kryzys, załamanie w budownictwie i spadki sprzedaży. Cersanit przetrwał jednak burzę i już w 2014 roku uruchomił produkcję płytek ceramicznych w Żeleznodorożnym, 37 km na wschód od Moskwy. Pulę swoich inwestycji w Rosji zwiększył ze 130 do 200 mln euro i umocnił pozycję największego polskiego inwestora na tym rynku. 11. Ciech (Sebastian Kulczyk, 1113 mln zł) Ciech powstał w latach 40. ubiegłego wieku i jako Centrala Handlu Zagranicznego bardzo szybko zaistniał na kilkunastu rynkach na świecie. Eksportował tam polską sodę kalcynowaną, karbid i biel cynkową. W latach 70. Ciech pośredniczył w eksporcie niemal wszystkich chemikaliów produkowanych przez rodzimy przemysł. W odróżnieniu od wielu powstałych za komuny przedsiębiorstw przetrwał okres transformacji, a zdobyte wcześniej doświadczenie i światowa rozpoznawalność stały się podstawą jego sukcesu jako prywatnej firmy. Istotne dla zagranicznej ekspansji było wejście Ciechu na warszawską giełdę w 2005 r. Dzięki temu wzrósł prestiż firmy, a ona sama zdobyła środki na pierwsze akwizycje. Już rok po debiucie na GPW Ciech wykupił US Govora, rumuńskiego producenta sody. Rok 2007 przyniósł spółce największe dotychczas przejęcie: za 75 mln euro Ciech wszedł w posiadanie Sodawerk Stassfurt, niemieckiego giganta przemysłu sodowego z ponad 100-letnią tradycją. Dzięki tej akwizycji Ciech zagwarantował sobie drugą pozycję wśród największych europejskich producentów sody. Dziś niemiecka spółka funkcjonuje pod nazwą Ciech Soda Deutschland i jest wyceniana na 800 mln złotych. Ostatnie przejęcie miało miejsce dwa lata temu. Kolekcja zagranicznych spółek rodzimego potentata chemicznego powiększyła się o Proplan, hiszpańskiego producenta środków ochrony roślin. Za kwotę ponad 44 mln euro Ciech uzyskał dostęp do rynków Europy Południowej, a także możliwość ekspansji do Ameryki Południowej. Obecnie spółka stawia na rozwój biznesu solnego. Do 2020 roku ma ukończyć budowę warzelni soli w Niemczech. Warta 100 milionów euro inwestycja zapewni Ciechowi miejsce na podium największych europejskich producentów soli kruchej. 12. TFKable (Bogusław Cupiał, 1081 mln zł) Bogusław Cupiał to człowiek z ogromnym apetytem na kablarskie firmy. Nikt nie zrobił konsolidacji branżowej na polskim rynku tak szybko jak on. Do własnej fabryki w Myślenicach najpierw dołączył pobliską Krakowską Fabrykę Kabli, wartą około 200 mln zł, a w 2002 r. kupił od Elektrimu Bydgoską Fabrykę Kabli i Fabrykę Kabli Załom. Ta ostatnia transakcja warta była 110 mln dolarów. Wtedy uznał, że czas rozwinąć skrzydła poza Polską. Najpierw w maju 2007 r. kupił ukraiński Enej-Elektrokabel, a miesiąc później dołożył serbski Fabrika Kablova Zajecar (FKZ). W ciągu dwóch lat zwiększył poziom inwestycji długoterminowych z 62 mln do 440 mln zł. Plan byłby pewnie dobry, gdyby nie kryzys. Spadek inwestycji ograniczył popyt na kable i wywołał wojnę cenową w branży. Cała grupa poszła na dietę (już w roku 2008 zwolniono 900 pracowników), a nowe zagraniczne nabytki poddano restrukturyzacji. Imperium Bogusława Cupiała czekała jednak długa droga do wyjścia z kłopotów. Całą dekadę TFKable zmagały się z ogromnym zadłużeniem. W 2017 roku Cupiał wrócił jednak do przejęć i sięgnął po światowego gracza, szkocki JDR Cable Systems. Wartość transakcji nie została ujawniona, ale firma doradczo-informacyjna Donnelley Financial Solutions podała, że Tele-Fonika wydała około 200 mln euro na szkocką spółkę. To oznacza, że była ona sześć razy mniejsza od polskiej grupy. JDR Cable Systems szczyci się jednak pozycją jednego z globalnych liderów w produkcji kabli podmorskich. 13. Press Glass (Arkadiusz Muś, 653 mln zł) Mogłoby się wydawać, że na produkcji szyb zespolonych wielkiego biznesu nie da się zrobić, bo to dość niszowy produkt. Dlatego Arkadiusz Muś, twórca Press Glassu, od początku stawiał na ekspansję zagraniczną. Dziś ma 14 fabryk, z czego ponad połowa znajduje się za granicą. Zaczynał – podobnie jak większość polskich firm – od eksportu. Pierwszej inwestycji bezpośredniej dokonał cztery lata temu w Chorwacji. Potem była Wielka Brytania, gdzie zamiast budować zakłady od zera, przejął dwie firmy – w sumie sześć fabryk, stając się największym producentem szyb zespolonych na Wyspach i wchodząc na rynek biurowców stawianych w londyńskim City. Między innymi przejął zakłady należące do Pilkingtona. To była symboliczna transakcja, bo Sir Alastair Pilkington w połowie lat 50. zrewolucjonizował produkcję płaskiego szkła metodą float, a ze swojej firmy zrobił światową potęgę. Dziś łącznie we wszystkich brytyjskich fabrykach Musia pracuje ponad tysiąc pracowników. Strategię z Wielkiej Brytanii polski przedsiębiorca powtórzył dwa lata temu w Stanach, gdzie kupił Glass Dynamics – średniej wielkości producenta szyb z Karoliny Północnej. Nowy zakład od początku miał być bazą do podbijania amerykańskiego rynku, między innymi rynku specjalistycznych szyb do biurowców na Manhattanie. W zeszłym roku Muś ruszył z budową nowych zakładów, inwestycja w pierwszym etapie ma pochłonąć 43 mln dolarów i będzie największą polską inwestycją w USA (w czym dopingują ją lokalne władze). To robi wrażenie w czasach, kiedy większość nawet amerykańskich koncernów przenosi produkcję do Meksyku albo do Azji. Potem z podobną inwestycją Muś chce ruszyć w Cardiff w Walii. Tym bardziej że dzięki zaangażowaniu się w Wielkiej Brytanii Press Glass do tej pory skutecznie bronił się przed skutkami brexitu. 14. Barlinek (Michał Sołowow, 589 mln zł) Barlinek to największy polski producent desek warstwowych. W skali roku produkuje ich ponad 12 mln mkw. Wszystko zaczęło się niemal dwa wieki temu – w Barlinku zaczęły wówczas działać pierwsze tartaki, stolarnie i wytwórnia mebli. Firma, jaką znamy w obecnym kształcie, zaczęła się jednak formować dopiero po prywatyzacji, do której doszło w 1999 roku. Barlinek otrzymał wtedy spory zastrzyk gotówki z kieszeni inwestorów, co stało się kołem zamachowym dla dynamicznego rozwoju produkcji w następnych latach. W nowym tysiącleciu firma Michała Sołowowa wkroczyła na zagraniczne rynki. Obecnie grupę tworzy kilka spółek z siedzibami w Niemczech, Rosji oraz w Rumunii i na Ukrainie, gdzie utrzymuje dwa z trzech zakładów produkcyjnych (w rumuńskiej Onestii oraz ukraińskiej Winnicy). Przez wiele lat tak rozwinięty i dochodowy Barlinek był perłą w koronie kieleckiego biznesmena. Szczęśliwą passę przerwał jednak na dłużej kryzys mieszkaniowy. Gdy przeminął boom na nieruchomości, firma zaczęła przynosić straty. Ratunkiem – jak w przypadku innych spółek Sołowowa – okazało się zdjęcie jej w 2014 r. z giełdowego parkietu. Dzięki temu Barlinek znów stanął na nogi. Wkrótce ponownie nastała dobra koniunktura mieszkaniowa, a tym samym wzrósł popyt na deskę barlinecką. Dziś firma Michała Sołowowa generuje roczne przychody sięgające 1,8 mld zł, z czego niemal 600 mln zł zawdzięcza spółkom zagranicznym, gdzie zatrudnia aż 1600 pracowników. 15. Boryszew (Roman Karkosik, 577 mln zł) Po kryzysie w Europie krwawiło wiele branż i Roman Karkosik, specjalista od restrukturyzacji, postanowił to wykorzystać. Uznał, że najłatwiej poradzi sobie z naprawą stricte przemysłowych firm, które jako podwykonawcy zajmują się produkcją podzespołów dla mocno poturbowanej branży motoryzacyjnej. Pierwszy krok wykonał w 2010 roku, kupując grupę Maflow, znajdującego się w upadłości największego producenta przewodów klimatyzacyjnych w Europie (20-proc. udział w rynku). Główne zakłady produkcyjne Maflow znajdowały się co prawda w Polsce, Tychach i Chełmku, ale pod kontrolę Boryszewa dostały się także oddziały we Włoszech, Francji, w Hiszpanii, Brazylii, Chinach i Indiach. Sytuacja był trudna – więc zakup okazyjny. Za firmę, która przed upadłością miała przychody rzędu 250 mln euro, Boryszew zapłacił około 120 mln zł. Roman Karkosik liczył, że wykorzysta dekoniunkturę na szybką rozbudowę grupy, ale na jego nieszczęście nie tylko on upatrzył sobie okazje. W maju 2011 roku nie udało mu się kupić niemieckiego SaarGummi oraz producentów uszczelek niemieckiego Meteor Group i francuskiego Sealynx, a także Cablelettrę, włoskiego producenta kabli samochodowych. Lepiej poszło z ofertą kupna aktywów niemieckich firm AKT i Theysohn, produkujących plastikowe części, również na potrzeby przemysłu samochodowego – za sam majątek AKT Boryszew zapłacił 14 mln euro, ale do tego doszło jeszcze 10 mln euro pożyczki na kapitał obrotowy. Zaś w marcu 2012 roku dodatkowo udało się kupić aktywa niemieckiej Grupy YMOS, jednego z czołowych europejskich producentów motoryzacyjnych podzespołów z tworzyw sztucznych. I dziś to właśnie te dwie linie motoryzacyjne – samochodowe kable oraz plastiki – stanowią 40 proc. grupy Romana Karkosika, a niemal dwie trzecie biznesu znajduje się za granicą. 16. MCI (Tomasz Czechowicz, 525 mln zł) Założyciel funduszu to jeden z tych przedsiębiorców, który uznał, że w szukaniu inwestycyjnych celów nie ma co ograniczać się do krajowego podwórka. Już w minionej dekadzie zaczął zmieniać profil inwestycyjny swego funduszu na bardziej międzynarodowy. W 2008 roku zainwestował w czeskie internetowe biuro podróży Invia, którego udziały sprzedał osiem lat później, inkasując 240 mln zł i zaliczając 3,5-krotny zwrot na zaangażowanym kapitale. W 2010 roku również w Czechach przeprowadził pierwszą dużą inwestycję typu private equity – na dwa lata zaangażował się w największego gracza e-commerce. Znaczący był rok 2015. Wtedy krąg zainteresowań mocno poszerzył o rynki zachodnie: zainwestował w Lifebrain, jednego z czołowych dostawców usług diagnostyki laboratoryjnej we Włoszech, oraz szwedzkie iZettle, europejskiego lidera na rynku mPOS. To duża firma – za 2,2 mld dolarów kupił ją PayPal – ale MCI miał tylko 2 proc. akcji. Dziś szczególnie wysoki udział inwestycji zagranicznych ma jego fundusz który kupował Invię, oraz iZettle – 53 proc. inwestycji ma ulokowanych poza Polską. Najważniejszą zagraniczną spółką jest obecnie Gett, oferujący profesjonalne usługi przewozu osób w Izraelu, Wielkiej Brytanii i w USA. Rok po MCI, w 2016 roku, do grona jego wspólników doszedł Volkswagen; spółka z wyceną przekraczającą miliard euro jest już w gronie jednorożców (udział samego MCI wyceniany jest na 201 mln zł). 17. Nowy Styl (Jerzy i Adam Krzanowscy, 501 mln zł) Gdy w 1992 r. pierwsze gotowe krzesło opuściło małą fabrykę w Krośnie, pewnie nikt nie spodziewał się, że w ciągu niespełna 30 lat Adam i Jerzy Krzanowscy osiągną międzynarodowy sukces. Ich biznes od samego początku rozwijał się bardzo dynamicznie, dużo sprzedawali za granicą, jednak pozycja eksportera nie zaspokajała ambicji właścicieli Nowego Stylu. Dlatego w 2011 roku zdecydowali się wkroczyć do Niemiec i wykupili tamtejszy Grammer Office. Apetyt rósł jednak w miarę jedzenia, a w portfolio Nowego Stylu pojawiły się kolejno: niemiecki, ale działający również w Holandii Rohde & Grahl szwajcarski Sitag, a następnie dubajski Stylis, dzięki któremu firma weszła na rynek bliskowschodni. Na początku roku Nowy Styl przejął markę Kusch+Co specjalizującą się w produkcji wyposażenia miejsc użyteczności publicznej. Akwizycja wzmocniła pojawiający się wcześniej w strategii firmy trend poszerzania działalności o pokrewne gałęzie rynku meblarskiego. Jeszcze przed 2010 rokiem Nowy Styl zaangażował się pod marką Forum Seating w produkcję wyposażenia dla obiektów sportowych. Produkowane przez firmę krzesełka zainstalowano na wielu stadionach w RPA, Polsce i Francji. Forum Seating wyposaży także sześć spośród siedmiu katarskich stadionów budowanych na mistrzostwa świata w 2022 r. Do ostatniej akwizycji doszło w połowie tego roku. Nowy Styl przejął znajdującą się w stanie upadłości francuską Majencię, niegdyś giganta sprzedającego meble za ponad 100 mln euro rocznie. Dla Krzanowskich był to manewr nowatorski, bo nie mieli dotychczas okazji wyciągać spółek z tak poważnych tarapatów, a w dodatku muszą się liczyć z ryzykiem utraty zainwestowanych niemal 20 mln euro. Jednak do tej pory nie było takich sytuacji, którym bracia z powodzeniem nie stawiliby czoła. Czy tak będzie i tym razem – okaże się najpewniej za kilka miesięcy. 18. Comarch (Janusz Filipiak, 444 mln zł) O Comarchu za granicą usłyszano w roku 1998 r., kiedy to Janusz Filipiak porozumiał się z Oracle – polska firma stała się najważniejszym partnerem światowego potentata w dziedzinie produkcji oprogramowania. Taka nobilitacja zapewniła mu międzynarodową rozpoznawalność. Po czterech latach od nawiązania współpracy z Oracle do Janusza Filipiaka zgłosił się brytyjski koncern naftowy BP. Po kilku latach Comarch zaczął więc poważnie myśleć o ekspansji zagranicznej. Firma cieszyła się zaufaniem zachodnich przedsiębiorstw, a realizowane kontrakty dostarczały jej odpowiednich zasobów finansowych do wyjścia poza granice Polski. W 2004 r. Comarch utworzył spółki z siedzibami w Dubaju i Panamie, a w następnym roku w Brukseli. Po czterech latach za sprawą akwizycji lokalnej spółki firma wkroczyła do Niemiec. Niedługo potem, również za sprawą przejęcia, zaistniała na rynku szwajcarskim. Jednak prawdziwy ekspansyjny boom Comarchu przypada na lata 2012–2015. W tym okresie firma otworzyła aż osiem spółek rozsianych po całym świecie, w Brazylii, Kanadzie, Malezji i Turcji. Dwa lata temu powstały kolejne dwie: w Arabii Saudyjskiej i Japonii. Przez cały ten czas Comarch prężnie współpracował z największymi globalnymi firmami reprezentującymi najróżniejsze branże. Wśród nich warto wymienić T-Mobile Deutschland, włoski UniCredit, Thomas Cook czy szwedzkie linie lotnicze SAS. W ubiegłym roku Comarch podpisał umowę z LG U+, w ramach której wesprze południowokoreańskiego giganta we wdrażaniu komercyjnej sieci 5G. W niecałe 30 lat firma Janusza Filipiaka urosła do rangi uznanego na świecie przedsiębiorstwa informatycznego. Dziś Comarch zatrudnia ponad 6 tys. specjalistów, a jego roczne przychody przekraczają miliard złotych. W 2018 r. firma sprzedała oprogramowanie warte 1,3 mld zł, z czego ponad połowa została wygenerowana przez rynki zagraniczne. 19. Wielton (Paweł i Mariusz Szataniakowie, 375 mln zł) Dla jednych kryzys był końcem kariery, a dla innych ogromną szansą. Ten drugi przypadek dotyczy braci Szataniaków, którzy na fali recesji, jaka dotknęła branżę motoryzacyjną, zbudowali międzynarodową grupę specjalizującą się w produkcji producentów naczep, przyczep i zabudów samochodowych. Dziś zalicza się ona do czołowej trójki europejskiej. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Boryszewa, także Wielton doszedł do swojej pozycji po serii śmiałych i gęsto prowadzonych przejęć. W przypadku spółki kontrolowanej przez Pawła i Mariusza Szataniaków było to raczej przejmowanie liderów lokalnych rynków, europejskich odpowiedników spółki z Wielunia. Zaczęło się w maju 2015 roku, kiedy to Wielton za 9,5 mln euro kupił 65-proc. pakiet francuskiego Fruehauf, aby już w sierpniu dobrać też aktywa Compagnia Italiana Rimorchi, warte niewiele, bo 4,6 mln euro. Po dwóch latach trawienia obu nabytków, w maju 2017 roku Szataniakowie znów ruszyli na zakupy. Tym razem w Niemczech, gdzie zdobyli 80 proc. udziałów Grupy Langendorf, tamtejszego producenta naczep. Tu również kwota zakupu była bardzo rozsądna i sięgała około 5,3 mln euro. W tej sytuacji, aby domknąć kolekcję dużych europejskich rynków, potrzeba było jeszcze zakupu na rynku brytyjskim. Tak się stało we wrześniu 2018 roku, kiedy to firma z Wielunia wzięła pod swoje skrzydła angielskiego Lawrence David – za pakiet 75 proc. akcji zapłacili 26 mln funtów. 20. Amica (Jacek Rutkowski, 278 mln zł) Preludium międzynarodowej ekspansji Amiki było wprowadzenie w 1998 r. Hansy, marki własnej, na rynek rosyjski. Od tamtego momentu rozrost firmy przebiega dwutorowo – w niektórych regionach Amica buduje własne spółki od podstaw, w innych dokonuje zaś akwizycji renomowanych brandów. Pierwsza z tych strategii jest dominująca. Marka Amica występuje we wszystkich krajach Europy kontynentalnej, na czele oczywiście z Polską (i z wyłączeniem Skandynawii). W Europie Wschodniej, krajach bałtyckich, a częściowo także na Bałkanach obecna jest z kolei Hansa OOO. Cieszy się świetną rozpoznawalnością w rejonie, co przekłada się na wysoką wycenę bilansową, przekraczającą 60 mln zł. To drugi wynik wśród spółek zagranicznych w grupie. Z grona tych ostatnich warto wymienić jeszcze Amicę Far East, spółkę córkę skoncentrowaną głównie na rynku chińskim, która udowadnia, że ambicje Amiki nie kończą się na rogatkach Starego Kontynentu. W tych regionach Europy, do których Amica nie dotarła osobiście, spółka z Wronek jest obecna za sprawą akwizycji. Na Półwyspie Skandynawskim pojawiła się dzięki przejęciu w 2001 r. duńskiej marki Gram, a w 2015 r. Amica przejęła brytyjską CDA, najcenniejszą dziś markę AGD w całej grupie, wartą niemal 150 mln zł. Na trzy miesiące przed publikacją rankingu grupa z Wronek sfinalizowała negocjacje dotyczące wykupu hiszpańskiej marki Fagor. Dzięki niej zadebiutuje też w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. 21. Śnieżka (Piotr Mikrut, 240 mln zł) Droga Śnieżki do inwestycji na rynkach zagranicznych jest dobrze rozpoznana w polskim biznesie. Zaczęło się od eksportu i to przede wszystkim na Wschód – na Ukrainę i Białoruś. Spośród obu kierunków znacznie większa i ważniejsza była od początku Ukraina, gdzie Śnieżka lokuje około 12,5 proc. swojej produkcji. Przewodzący rodzinnemu biznesowi Piotr Mikrut własny zakład uruchomił tam bardzo wcześnie, bo już w 2000 roku. Mniejszej skali – na poziomie 5 proc. produkcji grupy – jest biznes na Białorusi, gdzie swoją fabrykę farb i lakierów Śnieżka uruchomiła pod Mińskiem w Żodinie. W ostatnich latach oba rynki nie robiły dużego wrażenia (w 2018 roku przychody na nich wręcz spadły), ale doświadczenie zdobyte w prowadzeniu rozległego biznesu Piotr Mikrut postanowił wykorzystać, aby pójść dalej. W lutym tego roku wykonał poważny krok do przodu, kupując 80 proc. udziałów w węgierskiej spółce Poli-Farbe Vegyipari Kft. Transakcja w wysokości 8 mld forintów węgierskich, czyli około 108 mln złotych, niemal podwoiła wartość zagranicznego biznesu Śnieżki. 22. Atal (Zbigniew Juroszek, 194 mln zł) Jeszcze do niedawna jeden z największych rodzimych deweloperów nie lokował swoich inwestycji poza granicami kraju. Jednak pod koniec sierpnia Atal poinformował o zawarciu umowy, na mocy której nabędzie w Dreźnie grunty warte niemal 50 mln euro. A to tylko część kosztów. W niedawnej rozmowie z „Forbesem” Zbigniew Juroszek – właściciel Atalu – poinformował, że szacunkowa wartość inwestycji to ćwierć miliarda euro. Budowa osiedla w stolicy Saksonii jest kolejnym krokiem realizacji strategii przyjętej przez Juroszka. Od początku Atal nie koncentrował się na jednej, wybranej lokalizacji, ale budował w wielu miejscach jednocześnie. Jednak w dalszym ciągu wszystkie inwestycje opierały się wyłącznie na polskim rynku mieszkaniowym, były zależne od jednej lokalnej koniunktury, a co za tym idzie, narażone na te same ryzyka. Wejście na rynek zagraniczny zapewni Atalowi nie tylko dodatkowe zyski, ale także zabezpieczenie na wypadek, gdyby sytuacja na polskim rynku mieszkaniowym przestała być sprzyjająca. We wszystkich etapach osiedle ma liczyć ok. 1000 mieszkań (ponad 56 tys. mkw.!). 23. Rawlplug (Radosław Koelner, 190 mln zł) O zagranicznym sznycie wrocławskiej spółki najlepiej świadczy jej nazwa. Przez 30 lat największy polski producentów uchwytów, wkrętów i innych detali montażowych nosił nazwisko jej twórców, rodziny Koelner. Nowe pokolenie, zwłaszcza obecny szef Radosław Koelner, miało jednak ogromny apetyt na szybką ekspansję. Stąd pojawił się pomysł na rozwój przez przejęcia. Największą inwestycyjną przygodę życia przeżył w 2005 roku w Szkocji, dokąd pojechał, aby kupić biznes najstarszego na świecie producenta zamocowań, czyli właśnie brytyjskiego Rawlpluga. Szybkie przeskalowanie biznesu nie poszło jednak jego firmie na zdrowie. – W 2006 r. zwiększyliśmy nasze przychody prawie dwukrotnie, nie poszły jednak za tym szybkie zmiany w logistyce, kontrolingu i finansach – cztery lata po przejęciu w rozmowie z „Forbesem” wyjaśniał Radosław Koelner. Firma stała się tak duża, że Koelnerowie powoli zaczęli tracić kontrolę nad jej zagraniczną ekspansją. Nie zapanowali przy tym nad szkocką fabryką i produkcję musieli przenieść do Polski. A do tego w 2008 roku do grupy dołączyła jeszcze niemiecka spółka Stahl i w 2010 roku nastąpiło uruchomienie produkcji w Rosji. To w tym czasie zaczęła się żmudna restrukturyzacja grupy. Przez sześć lat, między rokiem 2008 a 2014, przychody falowały i właściwie nie zmieniły się – wystartowały od 630 mln zł, a skończyły na 639 mln zł. Pod koniec procesu, w 2013 roku, Koelner zmienił nazwę na Rawlplug i zaczął się stabilny wzrost biznesu. 24. Colian (Jan Kolański, 180 mln zł) Goplana, Jutrzenka, Solidarność to tylko niektóre spośród szerokiego portfela marek Jana Kolańskiego. Ważną częścią tej kolekcji są także brandy przyprawowe – Appetita. To właśnie od handlu przyprawami i ziołami Kolański rozpoczynał w latach 90. swoją przygodę z biznesem. Firmę, którą znamy w obecnym kształcie, zbudował na bazie umiejętnych przejęć. Kolejno wykupywał znane polskie marki – Jutrzenkę, Hellenę i Solidarność. Jednak polski rynek wkrótce okazał się niewystarczający. Dlatego Jan Kolański zdecydował się sięgnąć po spółki zagraniczne. W latach 2016–2017 łupem Colianu padło dwóch producentów czekolady – angielski Elizabeth Shaw i irlandzki Lily O’Brien’s. Za pierwszą z firm spółka Kolańskiego wyłożyła 2,5 mln funtów brytyjskich, natomiast za drugą niemal 34 mln euro. Oba zakupy warte były swojej ceny, dzięki nim Colian stał się właścicielem dwóch renomowanych na Wyspach Brytyjskich marek słodyczy. 25. Getin Holding (Leszek Czarnecki, 136 mln zł) Leszek Czarnecki od początku budowy grupy Getin uwierzył w potencjał rynków wschodnich. Boleśnie się pomylił, ale biznes, jaki tam zasadził, wciąż ma jakieś znaczenie. Jedną z pierwszych dużych operacji, jakie podjął niemal równolegle z założeniem Getin Banku, było przejęcie w latach 2004–2005 Carcade, polskiej grupy leasingowej, która znaczący biznes prowadziła w Rosji. Dwa lata później zainwestował także na rynkach byłych satelitów Moskwy. Kupił ukraiński Prikarpattya Bank SA i białoruski Sombelbank. Z biegiem czasu nazwę obu firm zmienił na Idea Bank Ukraina i Idea Bank Białoruś. Do tego w 2008 r. kupił rumuńską spółkę Akord-Plus, która stała się zaczynem dzisiejszej grupy Idea Bank i Idea Leasing Rumunia. Ze swoimi zagranicznymi biznesami Leszek Czarnecki przeszedł to samo co inni wierzący w przyszłość Wschodu. Włożył dużo wysiłku w odbudowanie biznesu, ale ostatecznie się opłaciło. Zwłaszcza jeśli chodzi o bank na Ukrainie, który w zeszłym roku zwiększył przychody o 40 proc., a zyski o 60 proc. Dziś już jednak stracił zainteresowanie Wschodem i od pewnego czasu stara się pozbyć tego biznesu: w 2015 roku Carcade chciał sprzedać rosyjskiemu BinBankowi za pokaźną kwotę 172 mln zł, ale ostatecznie kupujący wycofali się z projektu. Teraz przyszedł czas na ukraiński biznes: w październiku podpisał list intencyjny w sprawie sprzedaży banku z funduszem private equity i cała operacja ma zostać zamknięta do końca roku. Zobacz więcej: Ranking 25 Największych Polskich Prywatnych Inwestorów za Granicą
Branża TSL borykała się w ubiegłym roku z wieloma przeciwnościami i o ile transport nie został zatrzymany w ramach walki z pandemią, jej skutki również mocno odbiły się na kondycji finansowej tego sektora. Tymczasem wyniki sprzedaży naczep i przyczep są tylko minimalnie gorsze niż w roku 2019. Dlaczego? W sektorze naczep i przyczep doszło do pogłębienia ciekawego zjawiska – pozornej stabilizacji sprzedaży w ujęciu procentowym, pod którą kryje się sinusoida wzrostów i spadków. Sprzedaż nowych przyczep i naczep w Polsce W 2020 roku zostało zarejestrowanych 80 046 sztuk przyczep i naczep wszystkich rodzajów. Co ciekawe, jest to wynik niższy zaledwie o 1,8% w stosunku do roku poprzedniego. Pomimo słabszego podsumowania roku sprzedaży przyczep i naczep, trudno subiektywnie uznać ten wynik za znacząco niekorzystny, bez zagłębienia się w detale. Efektem takiego pozytywnego postrzegania nieznacznie ujemnych słupków, są wyniki pochodzące chociażby z rynku pojazdów ciężarowych i autobusów, w których to spadek oscylował na poziomie ponad 30% – a jest to tylko jeden sektor z wielu branż „dotkniętych 2020 rokiem”. Zagłębiając się w statystyki można dostrzec jeszcze jeden ciekawy niuans. Otóż na tak niski procent spadku sprzedaży „pracował” głównie segment przyczep, w którym to nastąpił wzrost o 7,1% r./r, z kolei w sektorze naczep odnotowano bardzo duży spadek o 28,2%. Mamy więc do czynienia z różnicą, która po zsumowaniu daje iluzoryczną stabilność na rynku, przynajmniej dopóki nie sięgniemy do szczegółowych statystyk. Owa iluzoryczna stabilność rozpoczęła się w 2019 roku, pandemia spowodowała pogłębienie tych różnic (w podsumowaniu 2018/2019 zmiana w sprzedaży przyczep wynosiła +2,6%, a naczep -12,5%, co razem dawało wynik -1,6%). Pierwsze rejestracje nowych przyczep i naczep (w tym przyczepy lekkie) Rok 2020 2019 % zmiana r/r PRZYCZEPY 65 308 60 988 7,1% przyczepy ciężarowe 10 743 10 637 1,0% przyczepy specjalne 1 466 1 572 -6,7% przyczepy lekkie 46 476 43 397 7,1% przyczepy ciężarowe rolnicze 6 621 5 379 23,1% przyczepy inne 2 3 -33,3% NACZEPY 14 738 20 520 -28,2% naczepy ciężarowe 14 726 20 512 -28,2% naczepy specjalne 12 8 50,0% RAZEM 80 046 81 508 -1,8% Biorąc pod uwagę tylko rynek ciężarowy, sprzedaż przyczep i naczep o DMC pow. 3,5t zatrzymała się z końcem roku na liczbie 16 445 sztuk, co oznacza spadek popytu na ten segment o 28,4% w stosunku do ubiegłego roku. Pierwsze rejestracje nowych przczep i naczep (ciężarowych i specjalnych) Rok 2020 2019 % zmiana r/r PRZYCZEPY 1 718 2 453 -30,0% Przyczepy ciężarowe 1 690 2 419 -30,1% Przyczepy specjalne 28 34 -17,6% NACZEPY 14 727 20 512 -28,2% Naczepy ciężarowe 14 716 20 505 -28,2% Naczepy specjalne 11 7 57,1% RAZEM 16 445 22 965 -28,4% Ranking sprzedaży przyczep i naczep w Polsce – według marek W ogólnym rankingu sprzedaży przyczep i naczep powyżej 3,5t pierwsze miejsce zajął SCHMITZ CARGOBULL z liczbą 3 522 sprzedanych sztuk, co jest wynikiem gorszym o 31% (- 1564 szt.) w stosunku do 2019 roku, mimo to marka utrzymała się na pierwszym miejscu. Zaskoczenia nie ma również w drugiej lokacie, którą utrzymała marka KRONE, rejestrując 2 799 sztuk przy stracie 30% względem ubiegłego roku. Na trzecim miejscu znalazła się polska firma WIELTON z liczbą 2 043 sztuk sprzedanych pojazdów, ze stratą 37% do wyniku z ubiegłego roku. Tuż za podium ulokowała się marka KOEGEL, która sprzedała 1 273 pojazdy, co stanowi spadek względem 2019 roku o 25%. Bardzo dobrym wynikiem może się pochwalić SCHWARZMUELLER, który wydał 683 sztuki pojazdów swoim klientom. Jest to pierwsza marka ze wzrostem wyników sprzedaży i to aż o 20%, co pozwoliło na przeskoczenie o dwie pozycje w rankingu wobec ubiegłorocznych statystyk i zamknięcie pierwszej piątki. SCHMITZ CARGOBULL 3 522 sztuk (-31%) KRONE 2 799 sztuk (-30%) WIELTON 2 043 sztuk (-37%) KOEGEL 1 273 sztuk(-25%) SCHWARZMUELLER 683 sztuk (+20%) Ranking sprzedaży nowych przyczep i naczep (ciężarowe i specjalne) Pozycja Marka 2020 2019 Zmiana % r/r Ogółem Udział % w rynku Ogółem Udział % w rynku 1 SCHMITZ CARGOBULL 3522 21,42% 5086 22,15% -30,8% 2 KRONE 2799 17,02% 4005 17,44% -30,1% 3 WIELTON 2043 12,42% 3231 14,07% -36,8% 4 KOEGEL 1273 7,74% 1700 7,40% -25,1% 5 SCHWARZMUELLER 683 4,15% 571 2,49% 19,6% 6 BODEX 648 3,94% 628 2,73% 3,2% 7 KAESSBOHRER 447 2,72% 994 4,33% -55,0% 8 KEMPF 380 2,31% 430 1,87% -11,6% 9 WECON 379 2,30% 620 2,70% -38,9% 10 ZASŁAW 337 2,05% 387 1,69% -12,9% 11 GNIOTPOL 314 1,91% 358 1,56% -12,3% 12 FLIEGL 272 1,65% 257 1,12% 5,8% 13 INTER CARS – FEBER 236 1,44% 306 1,33% -22,9% 14 MHS 199 1,21% 154 0,67% 29,2% 15 MEGA 178 1,08% 251 1,09% -29,1% 16 CIMC 176 1,07% 307 1,34% -42,7% 17 REDOS 155 0,94% 149 0,65% 4,0% 18 FFB FELDBINDER 142 0,86% 183 0,80% -22,4% 19 STAS 139 0,85% 184 0,80% -24,5% 20 BERGER 137 0,83% 368 1,60% -62,8% Pozostałe 1986 12,1% 2796 12,2% -29,0% OGÓŁEM 16445 100% 22965 100% -28,4% Ranking sprzedaży przyczep i naczep – według segmentu Najbardziej rozchwytywanym modelem przyczep i naczep w 2020 roku były platformy i zabudowy skrzyniowe (w tym kurtynowe i skrzyniowo-plandekowe), których przybyło łącznie 8 015 sztuk, o 46% mniej niż w ubiegłym roku (-4 496 szt.). Najwięcej tych modeli naczep i przyczep sprzedała marka KRONE – 1 972 sztuki (-37%), SCHMITZ CARGOBULL – 1 515 sztuk(-43%) i WIELTON – 1195 sztuk(-26%). Drugim najbardziej pożądanym modelem były furgony, których przybyło w 2020 roku łącznie 3 067 sztuk, o 9% mniej niż w 2019 roku. Na tę liczbę składa się 1 929 chłodni (-15% r./r.), 810 furgonów uniwersalnych (-4%) i 325 izoterm (+83%). Liderem sprzedaży tego segmentu jest marka SCHMITZ CARGOBULL z liczbą 1 346 sztuk oraz KRONE – 459 sztuk. Na trzecim miejscu znalazły się wywrotki, których przybyło łącznie 2 515 sztuk. Segment ten zaliczył spadek zainteresowania o 28%. Najczęściej klienci decydowali się na wywrotki marki BODEX (503 sztuki, +3% r./r.), KEMPF (380 sztuk, -11%) oraz WIELTON (315 sztuk, -44%). Zaraz za podium w grupie przyczep i naczep o DMC pow. 3,5t znalazły się cysterny, których przybyło w ciągu 2020 roku – 580 sztuk (-12%). Piątkę najbardziej pożądanych modeli naczep i przyczep w branży TSL zamykają modele kłonicowe, których w 2020 roku zostało sprzedanych 325 sztuk (-6%). Platforma/skrzynia 8 015 sztuk (-46%) Furgony 3 067 sztuk (-9%) Wywrotki 2 515 sztuk (-28%) Cysterny 580 sztuk (-12%) Kłonicowa 325 sztuk (-6%) O komentarze dotyczące sprzedaży naczep i przyczep w 2020 r. poprosiliśmy wszystkich wiodących producentów. Otrzymane odpowiedzi będziemy dodawać na bieżąco, aktualizując artykuł. Na jakie konfiguracje naczep i przyczep najczęściej decydowali się klienci i czy w 2020 roku doszło do zauważalnych zmian w decyzjach zakupowych względem 2019 roku? Od początku 2020 rok nie zapowiadał się dobrze, przed ogłoszeniem pandemii mieliśmy za sobą wyhamowanie 4 kwartału 2019, najmocniej spowolnienie dotknęło naczep kurtynowych i wywrotek budowlanych, dalej dobrze sprzedawały się chłodnie i naczepy podkontenerowe. U nas dominują ruchome podłogi mniej uzależnione od cykli rynkowych – mówi Tomasz Bartoszewicz, Dyrektor Zarządzający PTM Polska. Od lat największym zainteresowaniem cieszą się naczepy wywrotki z aluminiową skrzynią typu box i tylnym zamknięciem klapo-drzwi. Rok 2020 nie zmienił tego trendu. Klienci chcą aby kupowany pojazd był lekki, wytrzymały i przede wszystkim niezawodny. Dlatego wielu z nich wybiera naczepy wywrotki marki Inter Cars – mówi Łukasz Toboła, Kierownik Działu Handlowego Feber. Rynek pojazdów ciężarowych i naczep/przyczep, oddziałują na siebie. W przypadku pojazdów rok 2020 został zamknięty z 27% spadkiem sprzedaży, natomiast w segmencie przyczep i naczep odnotowano raptem 1,8% spadek. Skąd może wynikać aż tak duża rozbieżność? „My nazywamy naczepy pojazdami ciężarowymi”. Ta analiza wymaga zagłębienia się w szczegóły, do przyczep porównujemy podwozia a do naczep porównujemy ciągniki. Patrząc na poziom rejestracji naczep powyżej 16t do sprzedaży ciągników mamy podobne spadki %, natomiast przyczepy i podwozia utraciły korelację ze względu głównie na wzrost sprzedaży zestawów tzw. Lekkich – mówi Tomasz Bartoszewicz, Dyrektor Zarządzający PTM Polska. Ciężko powiedzieć skąd wynika aż tak duża rozbieżność. Rynek naczep wywrotek, na którym działamy, zanotował spadek na poziomie niecałych 30%, czyli porównywalny z rynkiem pojazdów ciężarowych. Daje to obraz wzajemnego odziaływania na siebie. Zakup nowych pojazdów jest najczęściej podyktowany dwoma aspektami. Rozbudową istniejącego taboru bądź jego wymianą. Dlatego zakup naczepy i ciągnika idą często w parze – mówi mówi Łukasz Toboła, Kierownik Działu Handlowego Feber. Jeszcze większa rozbieżność procentowa jest w samym segmencie. Sprzedaż przyczep wzrosła o 7,1%, a naczep spadła o 28,2%. Patrząc okiem producenta, z jakich powodów mogło dojść do aż takich różnic i czy pandemia miała na to znaczący wpływ? Za nami lata 2017-2019 czyli rekordy sprzedaży naczep przekraczające wyż z 2007 roku, ta wymiana taboru po 10 latach przekształciła się w doinwestowanie w dodatkowe pojazdy w 2018-2019 roku, rynek w 2020 roku z pewnością ucierpiał na wstrzymaniu decyzji inwestycyjnych widząc złą sytuację transportu w Europie zachodniej, od września 2019, to miało odzwierciedlenie w wynikach 1 kwartału 2020, natomiast 2 kwartał to już COVID i lockdown. Na szczęście 3 i 4 kwartał odreagował uzupełnieniem zamówień brakujących w pierwszym półroczu – mówi Tomasz Bartoszewicz, Dyrektor Zarządzający PTM Polska. Nie da się ukryć, że rok 2020 był zdecydowanie gorszy niż rok 2019. Jako producent odczuliśmy to na własnej skórze. W związku z tym, że na rynek krajowy sprzedajemy tylko naczepy wywrotki oraz naczepy z ruchomą podłogą Legras, nie mam podstaw by oceniać rozbieżności względem sprzedaży przyczep. Pandemia miała duży wpływ na spadek sprzedaży. Od marca do czerwca większość decyzji dotycząca zakupu naczep wywrotek została przesunięta w czasie lub całkowicie odwołana. Klienci uznali, że lepiej zatrzymać posiadany kapitał aby zapewnić sobie płynność finansową niż inwestować w tak, bądź co bądź, niepewnych czasach – mówi Łukasz Toboła, Kierownik Działu Handlowego Feber.
Najwięksi światowi producenci cebuli to Chiny, Indie i Stany Zjednoczone. W Europie natomiast do potentatów należą Holandia i Polska, chociaż dużo uprawiają jej także Hiszpania, Niemcy czy Ukraina. Nasz kraj jest największym w Unii Europejskiej eksporterem tego wcale niełatwego do uprawy warzywa. Polska jest wiodącym producentem cebuli w Europie, w 2017 roku wyprodukowaliśmy jej 660 tysięcy ton. Obecnie regionem, gdzie uprawia się najwięcej tego warzywa, jest Wielkopolska oraz Kujawy. Opłacalność zależy od zbiorów w Europie. Jeśli cebuli jej niewiele, to cena rośnie. Ubiegły sezon był bardzo trudny, gdyż lato i wczesna jesień były bardzo mokre, co zaowocowało chorobami oraz problemami przy zbiorach. Mokre lato spowodowało wielkie kłopoty z suszeniem cebuli, szczególnie na polach, stąd spadła jakość zebranych warzyw. W styczniu i lutym bieżącego roku zanotowano znaczne obniżenie wartości przechowalniczej warzyw, zwłaszcza cebuli, której dosychanie przebiegało na ogół w bardzo niekorzystnych warunkach. Produkcję cebuli ocenia się na poziomie 667 tysięcy ton, przy czym jej jakość przechowalnicza będzie przeważnie słaba. (rup) Tomasz Kodłubański
W pierwszym półroczu wyprodukowano w zakładach na terenie Polski ponad 300 000 samochodów osobowych oraz użytkowych. Jak ten wynik ma się do wolumenu, jakim mogą pochwalić się najwięksi producenci/kraje na kontynencie europejskim? Według zestawienia przygotowanego przez stowarzyszenie branżowe OICA, największymi producentami pojazdów w Europie na podstawie danych za pierwsze półrocze są w kolejności następujące kraje Starego Kontynentu: – Niemcy: 2 867 100 sztuk – Hiszpania: 1 115 900 sztuk – Rosja: 1 044 300 sztuk – Francja: 910 100 sztuk – Wielka Brytania: 812 900 sztuk Spośród wszystkich krajów na świecie największą produkcją pojazdów mogą pochwalić się oczywiście Chiny, gdzie w pierwszej połowie bieżącego roku zmontowano łącznie ponad 10,7 mln samochodów. Autor: Rafał Żaglewski IBRM Samar
źródło: materiały prasowe źródło: materiały prasowe źródło: materiały prasowe źródło: materiały prasowe źródło: materiały prasowe źródło: materiały prasowe źródło: Rzeczpospolita Michał Rzoska, dyrektor operacyjny CIMC Vehicle Europe Na warszawskich Międzynarodowych Targach Transportu, Spedycji i Logistyki 2017 wystawiają się najwięksi dostawcy pojazdów, jednym z nich jest chiński producent naczep CIMC. Michał Rzoska, dyrektor operacyjny CIMC Vehicle Europe Koncern CIMC jest światowym liderem w produkcji zarówno kontenerów morskich, zaspokajając ponad połowę światowego zapotrzebowania, jak i światowym liderem w produkcji naczep samochodowych, dostarczając ponad 150 tys. tego typu pojazdów do różnych zastosowań. Zatrudniając na całym świecie ponad 60 tys. osób, jest też jednym z największych światowych pracodawców w segmencie transportu ciężkiego. CIMC zdobył 20 proc. rynku naczep w Stanach Zjednoczonych, 40 proc. w Azji i Nowej Zelandii oraz ponad 50 proc. na rynkach azjatyckich. – Będąc liderem na kilku światowych rynkach, mamy duży apetyt na udziały w Europie, a w sytuacji, gdy Polska jest głównym dostawcą usług transportowych w Unii Europejskiej, oczywiście na udziały w tym rynku – przyznaje dyrektor operacyjny CIMC Vehicle Europe Michał Rzoska. Choć konkurencja ma bardzo ugruntowaną pozycję. – Z drugiej jednak strony już pierwsze miesiące naszej działalności pokazały, że rynek ten jest ciągle otwarty, chłonny. W perspektywie trzech-pięciu lat liczymy na 5 proc. rynku naczep kurtynowych w segmencie porównywalnym i co najmniej... Dostęp do treści jest płatny. Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną. Ponad milion tekstów w jednym miejscu. Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej" ZamówUnikalna oferta
najwięksi producenci naczep w europie